Skip to main content

Może niedziela w Ekstraklasie nie zacznie się ekskluzywnie w Mielcu(Stal gra z Puszczą), ale potem będziemy rozpieszczani przed hity. Najpierw Jaga zagra z Rakowem, a na zakończenie kolejki czeka nas klasyk w Poznaniu. Lider Lech podejmuje piątą Legię i faworyta bardzo trudno wskazać. Z jednej strony punktowo powinien być nim Kolejorz, z drugiej ostatnia dyspozycja wskazuje na warszawian. Nie ma jednak wątpliwości, że to kluczowa potyczka dla układu tabeli i ostatni mecz w Ekstraklasie przed przerwą reprezentacyjną.

W październiku, gdy odbywała się ostatnia ligowa kolejka przed reprezentacyjną przerwą, Lech sensacyjnie przegrał przy Bułgarskiej 1:2 z Motorem Lublin. Wtedy po raz pierwszy i jedyny – jak dotąd – stracił punkty na własnym obiekcie. Pozostałe sześć gier wygrał i stracił w nich tyle samo goli, co z beniaminkiem – dwa. Powrót do gry odbył się jednak w dobrych humorach poznaniaków. 2:0 na Cracovii i ostatnie domowe 2:1 nad Radomiakiem wskazywało, że wszystko jest w porządku. Tydzień temu jednak doszło do kolejnej wpadki. Tutaj jednak Kolejorz miał pośrednio pecha do decyzji sędziego. Tak trzeba nazwać czerwoną kartkę dla Michała Gurgula. 18-latek wyleciał w 23. minucie po faulu, który zasługiwał maksymalnie na żółtą kartkę. Irracjonalnie i niespójne tłumaczenia sędziów jeszcze tylko podgrzały temperaturę w stolicy Wielkopolski. Lechici mimo że zagrali przez ponad godzinę w osłabieniu, mieli posiadanie piłki niemal na poziomie 70%! To jednak nic nie dało, bowiem Puszcza odblokowała się przy stałych fragmentach gry. Po raz pierwszy w sezonie strzeliła gola po rzucie rożnym. Jeszcze przed przerwą było 2:0 dla ekipy z Małopolski i druga w przeciągu kilkunastu dni wyprawa na stadion przy Kałuży w Krakowie nie była już tak pozytywna, jak pierwsza. Lechitom nadal jednak udało się zachować pierwszą pozycję w tabeli, ale już bez żadnego buforu bezpieczeństwa. W tym momencie Kolejorz ma 31 punktów, tyle samo, co Jaga, którą wyprzedzają lepszym bilansem bramkowym i meczów bezpośrednich(5:0). Mają także punkt więcej od Rakowa, ale to oznacza jedno – ewentualna porażka Lecha w klasyku oznaczać będzie utratę lidera, bez względu na wynik w Białymstoku.

Ewentualna porażka oznaczałaby jeszcze coś złego dla lechitów. Jeszcze przed chwilą mieli 9 punktów przewagi nad Legią, a taki zawód w najbliższą niedzielę, to byłoby zmniejszenie przewagi do odległości jednego meczu – trzech “oczek”. Na to oczywiście czekają warszawianie, którzy są w mega gazie. Legia od remisu w Białymstoku zanotowała sześć kolejnych wygranych na wszystkich frontach. Seria meczów bez porażki to już łącznie osiem gier, w których tylko dwukrotnie remisowali – Jaga i Górnik – i stracili zaledwie pięć goli.

Kartkowe zawirowania
Głównym tematem przed meczem Lecha z Legią były… kartki. Po obu stronach doszukiwano się większych lub mniejszych niesprawiedliwości. Wspomniałem już wyżej o czerwonej kartce dla Michała Gurgula. Dla niego ten tydzień był gorzko-słodki, a przecież jeszcze się nie skończył. W sobotę wykluczenie w meczu z Puszczą, a na tygodniu… pierwsze powołanie do dorosłej reprezentacji Polski. Czy słuszne, czy nie, na pewno dodające wiatru w żagle. Ponadto Gurgul dostał prezent od komisji ligi, chociaż akurat zdecydowanie zasłużony. Odwołanie od jego kartki złożone przez Lecha zostało rozpatrzone pozytywnie. Dzięki temu Niels Fredriksen będzie miał do dyspozycji młodego defensora. Tyle szczęścia nie miał duet z Warszawy – Goncalo Feio i Bartosz Kapustka. Obie żółte kartki, które dostali w meczu z Widzewem były mocno wątpliwe, ale tutaj komisja już nie była tak wyrozumiała dla obu panów. Obie zostały utrzymane w mocy. O ile w przypadku “Kapiego” to oznacza, że jest jedną od zawieszenia, o tyle Portugalczyk będzie zawieszony właśnie na najbliższy mecz. Feio spotkanie w Poznaniu obejrzy z wysokości trybun, co zapewne będzie sporym utrudnieniem dla gości. Mimo krewkiego temperamentu to dopiero druga sytuacja, odkąd jest pierwszym trenerem, gdy musi oglądać mecz z trybun.

KozuBall dostrzeżony
Lech Poznań może być wyjątkowo dumny z powołań do pierwszej reprezentacji Polski na listopadowe mecze z Portugalią i Szkocją. Michał Gurgul to było w zasadzie zaskoczenie, ale łącznie aż siedmiu wychowanków Kolejorza pojawi się na kadrze! Poza nim nową twarzą będzie Antoni Kozubal, przy którym trzeba powiedzieć “nareszcie”! Pomocnik pochodzący z Krosna od początku sezonu był i jest w wysokiej dyspozycji, ale do tej pory był pomijany przez Michała Probierza. Najpierw kosztem jego pojechał Mateusz Kowalczyk z GKS-u Katowice, a ostatnio Maxi Oyedele z Legii. Teraz jest już Kozubal i w jego przypadku można zdecydowanie powiedzieć o zasłużonym powołaniu wśród ligowców. Trzecim aktualnym piłkarzem poznańskiego klubu na kadrze będzie Bartosz Mrozek. Poza tym stały zestaw wychowanków – Bartosz Bereszyński, Tymoteusz Puchacz, Jakub Moder oraz Jan Bednarek.

Legioniści w znacznie mniejszej obecności, ale jest jeden aktualny gracz stołecznej ekipy – Bartosz Kapustka i w jego przypadku także trzeba powiedzieć, że to zasłużone powołanie. Jest poza tym kilku byłych graczy warszawskiego klubu, chociaż nie w każdym przypadku można mówić wychowanek. Takim był Sebastian Szymański czy Walukiewicz, chociaż akurat jego przypadek to jeden z tych, o których przy Łazienkowskiej niezbyt chętnie rozmawiają z wiadomych względów. Z byłych legionistów są także Bartosz Slisz oraz Bartosz Bereszyński.

Nowe umowy
W tym tygodniu kibice Kolejorza mogli odetchnąć z ulgą dwukrotnie przy okazji kwestii kontraktowych. Jako pierwsza informacja wyszła na temat Mikaela Ishaka. Lech wypuścił w social media zagadkowy filmik, który przez zdecydowaną jego większość sugerował, że może się to skończyć pożegnaniem z kibicami. Jednak Szwed podziękował za dotychczasowy czas przy Bułgarskiej i… ogłosił przedłużenie kontraktu do 2027 roku. W mniej efektowny sposób przekazano informacje na temat nowej umowy Bartosza Mrozka(2028), ale dla Lecha to także ważna kwestia. Jednak w jego przypadku można także to rozpatrywać pod kątem sprzedażowym. Kolejorz w ostatnich latach zarabiał na wychowankach niemal z każdej pozycji, ale na bramkarzach nie. Mrozek może być pod tym względem pierwszy. Tym bardziej że następcy są przygotowywani. Mowa o Krzysztofie Bąkowskim czy Mateuszu Pruchniewskim. Znacznie młodsi golkiperzy za rok czy dwa mogą być już gotowi, by przejąć rolę “jedynki” między słupkami.

Kontuzje i brak rotacji
Moim celem nie jest rotowanie, tylko wygrywanie każdego meczu. Wystawiam skład, który w naszym odczuciu – bo nie pracuję sam, dużo analizujemy i dyskutujemy ze sztabem – jest idealny, by zwyciężać. Próbujemy zarządzać sytuacją, jeśli chodzi o wysiłek, żółte flagi pod kątem urazowości, lecz rywalizacja odbywa się na jasnych zasadach. Ci, którzy grają dobrze, bronią pozycji. Ci, którzy nieźle prezentują się po wejściach z ławki, mają szansę pojawić się na boisku w kolejnym spotkaniu – powiedział Goncalo Feio po meczu z Widzewem. Trudno nie przyznać racji Portugalczykowi, który w zasadzie bardzo mało miesza przy wyjściowym składzie warszawskiego zespołu. Trudno się dziwić, skoro różnica pomiędzy podstawowymi piłkarzami a rezerwowymi wydaje się tylko rosnąć. Różnica jest duża, a jeśli chce się wygrywać, to po prostu trzeba stawiać na najlepszych. Z tego założenia wyszedł Feio i póki co racja jest po jego stronie, skoro regularnie wygrywa. Legia dogania czołówkę, jest w 1/8 finału Pucharu Polski, a wiosenne granie w Lidze Konferencji jest już zapewnione. Jedyną niewiadomą jest czy będą to baraże, czy bezpośrednio 1/8 finału. Wygrana 4:0 nad Dinamem Mińsk pokazała siłę warszawian, którzy jako jedyna ekipa w LKE zachowali do tej pory czyste konto! Zwycięstwo było także istotne dla Marca Guala. Hiszpan w tym sezonie przeżywał i przeżywa trudne chwile. W Ekstraklasie tylko dwa gole na jego koncie, a ostatni przeciwko Jagiellonii strzelony miesiąc temu. W pucharach niby lepiej, ale dotychczasowe cztery sztuki to jeszcze efekt eliminacji i m.in. meczu z walijskim Caernarfon, gdzie ustrzelił hat-tricka. Dlatego dublet z Dinamem dla niego może być czymś w rodzaju przełamania.

Nadal jednak Goncalo Feio musi sobie radzić bez dwóch swoich podstawowych zawodników. Za takich uchodzą Maxi Oyedele oraz Kacper Tobiasz. Jednak tutaj akurat są to pozycje, na których zmiennicy nie wyglądają na dużo gorszych. Oczywiście Rafał Augustyniak na “6”, to przede wszystkim przecinak, który ostatni nadaje się do kreowania gry. Ale nadal nie ma takiej przepaści, jak chociażby pomiędzy Rubenem Vinagre a Patrykiem Kunem na lewej stronie defensywy. Z kolei Tobiasza zastępuje Gabriel Kobylak, który pokazuje się z naprawdę pozytywnej strony. Nie dostał do tej pory zbyt wielu szans, ale wszystkie wykorzystał, jak należy.

***

Początek niedzielnego meczu przy Bułgarskiej o godzinie 17:30.

Related Articles